wtorek, 15 marca 2011

Szpitalne perypetie i zaległe sprawy - stara lampa, stary kot, stadko kur z kogutem na czele, włoski makaron i truskawkowa panienka






Witam Was serdecznie po długiej absencji, ale w pełni uzasadnionej.Post miałam zamieścić prawie dwa tygodnie temu, więc na niektórych zdjęciach jest jeszcze śnieg.
Moje dzieciaczki, a zwłaszcza młodszy bardzo chorował. Właśnie wróciliśmy z tygodniowego pobytu w szpitalu. Czuję się zmęczona fizycznie i psychicznie ,jak by mnie wyprano w pralce na przyśpieszonych obrotach.Dopiero w domu  dowiedziałam się  o tragedii w Japonii . Jesteśmy wszyscy tym bardzo poruszeni i śledzimy na bieżąco nowe informacje, szczególnie te o elektrowni jądrowej.Jak będzie wyglądała świat i gospodarka światowa po tej tragedii, tego jeszcze nie wiadomo, ale to na pewno można przewidzieć, że wiat nie będzie już taki , jak kiedyś.
A wracając do szpitala  to było na prawdę okropnie, ale nie ze względu na dziecko, które było bardzo kochanym i spokojnym małym pacjentem , ale ze względu na warunki  jakie panują w polskim szpitalu. Horror do potęgi entej. Pościel , jaką dostaliśmy miała kolor starej szmaty, była bura miejscami podarta, a jeszcze bardziej połatana. Z lepszych o niebo rzeczy robimy w domu ścierki. Czystość ogólnie pod wielkim znakiem zapytania . Byłam wstrząśnięta BRUDEM na tym małym oddziale dziecięcym. Przebywałam kiedyś na innym oddziale tego szpitala i tam bardzo przestrzegano czystości , a tu porażka. Nasz pobyt trwał 8 dni, a mógł być o wiele  krótszy. Zaraziliśmy się paskudztwem zwanym grypą jelitową , czy też rotawirusem. Ta choroba powala od razu, najpierw zaraził się synek,  nie dość, ze miał zapalenie płuc i jeszcze ząbkował, to na dodatek złapał coś tak okropnego; potem zaraziłam się ja i reszta mojej rodziny.Na koniec tej szpitalnej opowieści chciałam dodać, że nie tylko my tak się zaraziliśmy w tym szpitalu, takich przypadków było więcej. W żadnym ze szpitalnych pojemników na mydło i płyn do dezynfekcji rąk  nie znalazłam krzty płynu, więc jak tu ma być sterylnie jak sprząta się od przypadku do przypadku i brakuje podstaw higienicznych.
Podczas naszego pobytu dzieci było na prawdę dużo  i było na prawdę głośno. Nie było mowy o przespaniu normalnie nocy.
Pozytywny akcent stanowił jedynie personel. To były na prawdę miłe dzieciom panie.
 Gdy wyszłam ze szpitalnego budynku stanęłam w zachwycie i wzięłam głęboki oddech . Słoneczko cudownie   świeciło, a powietrze było takie rześkie. Jadąc autem mijałam przydrożne drzewa jak by były cudem natury. Nie mogłam się napatrzeć na ten normalny a szpitalny  świat.
To inne spojrzenie na świat spowodowała chyba mała klaustrofobiczna salka z widokiem na mur budynku na przeciw oraz fakt, iż tydzień temu, jak się zgłaszaliśmy do szpitala było bardzo zimno i ponuro.
A tu taaaka wiosna.


Teraz parę słów o tym , o już wcześniej chciałam pokazać, ale nie miałam czasu.
Zrobiłam taką dekorację okienną na Walentynki, mój bobas jest nią zachwycony, bo szklane zawieszki mienią się w słońcu, a papierowe serca fruwają pod wpływem ciepła z grzejnika pod oknem.
W oknie zawiesiłam nowy lambrekin uszyty z bieżnika zakupionego kiedyś w SH. Z innego materiału wycięłam motyw różyczek i naszyłam maszynowo takie aplikacje. Uszyłam także zasłonki , są całe w róże , ale na razie ich nie zawieszam , bo chyba nie będą pasować do tej wzorzystej tapety (również są zielone).
Truskawkową panienkę zrobioną na szydełku kupiłam w SH, jest przeurocza.











Ostatnio dostałam od Mamy w prezencie wiosenną , metalową doniczkę oraz włoski makaron Fabbrica della Pasta Gragrano w kolorze pastelowym ,bardzo mi  się podoba , więc przez dłuższy czas będzie służył , jako dekoracja.a słoik jest na prawdę wielki.
Słoiki widoczne na oknie kupiłam w biedronce za komplet 3 szt. za 21 zł.












Duks - to mój kot staruszek przygarnięty 2 lata temu, ma około 10 kocich latek. O dziwo przyzwyczaił się szybko do nowych ludzi i nowego miejsca, a mówi się , że koty nie lubią nowego, tylko wracają na stare śmieci.




Stara lampa -wisiała  u teścia nieskończenie długo . Przypuszczam , że kupił swój dom już z tą lampą.
Napis na lampie:
Made in Germany Bat nr 138 i sygnatura nietoperza.







Stadko kur z pięknym kogutem należy do mojej sąsiadki.











Dziękuję za wszystkie komentarze .
Pozdrawiam wiosennie i życzę dużo słońca i optymizmu :)